Witajcie Kochani Opiekunowie –
przede wszystkim życzę Wam bardzo, bardzo udanego roku, wielu przyjemnych wydarzeń, ciekawych wycieczek – pamiętacie, że zawsze czekam na Wasze odwiedziny w Tarze. A Waszym Rodzicom i nauczycielom życzę, żeby mieli bardzo grzeczne dzieci w domu i szkole.
Chciałem Wam przypomnieć, że jestem i bardzo, bardzo Wam dziękuję za Waszą pomoc. Dzięki Wam mamy z mamą jedzenie, odżywki, lizawki. Co trzy miesiące mamy werkowane kopytka, to konieczne, żeby moje nogi były zdrowe i żebym mógł radośnie biegać. My, tarowe konie, nie mamy podków bo biegamy po miękkim podłożu i nie potrzebujemy butów, ale nasze kopyta rosną tak jak Wasze paznokcie i muszą być regularnie skracane i formowane. Przyjeżdża kowal i każdy koń mniej lub bardziej posłusznie podstawia każde kopytko. Ja jestem wtedy grzeczny i możecie być ze mnie dumni.
Wiecie, urosłem. Już jestem dorosły, tak mi tu mówią i czas, żebym zaczął być samodzielny a nie chował się za bokiem mamy jak mały źrebak. Dostałem własny boks w stajni – ale za ścianą mam mamę Matuszkę, więc nie jest mi smutno. Zaczynam być coraz bardziej ciekawy tarowych kolegów i koleżanek i niecierpliwie czekam na moment, kiedy dołączę do stada. To dzieje się powoli, etapami, bo musimy nauczyć się być razem, bez bicia się i dokuczania sobie. U Was bywa podobnie, gdy do klasy dochodzi ktoś nowy? Ze stadem jest identycznie, musimy się poznać i nauczyć żyć w zgodzie.
Mama Matuszka nadal boi się ludzi, bo zrobili jej bardzo dużo krzywd. Ja, jak pamiętacie, urodziłem się w Tarze, z serduszkiem na czole, kocham wszystkich i tego powoli uczę moją mamę. Wy też czasem uczycie czegoś swoich rodziców?
Obecnie w Tarze jest błoto (jak chcecie przyjechać, musicie w kaloszach) – bardzo lubię się w nim wytarzać czasem, więc nie dziwcie się, że jestem nieco brudny. Mnie to wcale nie przeszkadza. My konie zimnokrwiste lubimy zimno, a do stajni wracamy tylko na noc i na karmienie owsem i warzywami. Dnie spędzamy na dworze i zapewniam, że to dla nas dużo lepsze niż zamknięte, ciepłe boksy stajenne. Zimą nasza sierść staje się gęsta, gruba i dłuższa. Dlatego nie marzniemy na powietrzu. Jedynie staruszki muszą więcej czasu spędzać w stajniach, ale ja jestem młody i kocham bieganie po padoku.
Przesyłam Wam kilka moich aktualnych zdjęć, żebyście poznali mnie, jak przyjedziecie. Urosła mi grzywa, mam już długi, dorosły ogon. Nie jestem bardzo wysoki, ale może jeszcze trochę urosnę?
Jeszcze raz Wam dziękuję za Waszą troskę, za to, że nas zaadoptowaliście – to wspaniałe mieć aż tylu rodziców adopcyjnych. Wiele koni w Tarze nam Was zazdrości. Dzięki Waszej pomocy żyjemy – ja Life i moja mama Matuszka. Dajecie nam najcenniejszy prezent, życie. Kochajcie nadal zwierzęta, bądźcie dla nich dobrzy i przyjeżdżajcie do Tary, gdzie czekamy na Was.
Wasz adopciak Life wraz z mamą Matuszką
Ps. Szanowni Rodzice – gdybyście zechcieli przekazać nam, zwierzętom w Tarze 1% – KRS 0000223306.